Autentyczność. Siła. Wrażliwość…

Ogień palił się już od dłuższego czasu. Ugotowaliśmy na nim pełen kociołek wieczornego jedzenia, zjedliśmy w milczeniu i teraz popijaliśmy gorącą herbatę wpatrując się w płomienie. Duża ilość bukowego żaru grzała przyjemnie, otulając ciało mocnym, stabilnym jak wełniany koc ciepłem. Siedzieliśmy w kręgu wypełnionym światłem ognia. Krople deszczu stukały o plandekę. Intensywna obecność sprawiała, że ciemność lasu, która zaczynała się tuż za naszymi plecami, trzymała się z dala, jakby za jakąś niewidzialną, nieprzenikalną błoną. Miałem uczucie, jakbyśmy byli w ekskluzywnej, pięciogwiazdkowej jurcie i popijali herbatę po zjedzeniu wykwintnej kolacji. Było wszystko, co trzeba do życia.

Był jeszcze jeden magiczny składnik, który dopełniał tą chwilę. Sarni róg, który krążył pomiędzy nami. Kto go chwytał w swoje dłonie, tego serce otwierało się a język ubierał w słowa to, co niewypowiadalne. 

To był ostatni wieczór naszej Wyprawy więc myśli same próbowały ogarnąć to, co się wydarzyło w ciągu ostatnich dni. W pewnym momencie padłu te trzy słowa: „Autentyczność… Siła… Wrażliwość…”. 

Myślę, że mogę na tym zakończyć relację z ostatniej „Wyprawy w głąb siebie i Puszczy”. Te trzy słowa kierują myśl w dobrym kierunku. Resztę niech dopowiedzą zdjęcia. A to, co przeżyliśmy i tak pozostanie w pozasłownej przestrzeni serca. 

Mam nadzieję jednak, że będzie się dało wyczuć, kiedy spotkacie i pobędziecie w obecności jednego z tych autentycznych, silnych i wrażliwych mężczyzn…